Potrzebujesz pomocy? Masz pytania? Skontaktuj się z nami.
close
Umiłowanie Krzyża - Ojciec Hardy Schilgen
Opinia (0)
12,00 zł
Z Podatkiem
Polityka zwrotów: 14Dostawa 1-3 dni
Produkt w magazynie
Twoje cierpienie ma sens! Niezwykle pożyteczne i praktyczne dziełko prezentujące sens cierpienia. Ta niewielka książeczka napełni Cię pokojem i pomoże odkryć sens Krzyża, który wzorem naszego Zbawiciela ucałujesz i dzięki któremu będziesz wzrastał. Dziełko stanowi część książki „W szkole Świętego Ignacego – bieg myśli ćwiczeń duchowych” autorstwa ks. Hardy’ego Schilgena TJ.
Polityka prywatnośći - Dbamy o Twoją prywatność. Tutaj znajdziesz informacje dot. zasad przetwarzania danych osobowych.
Zasady dostawy
Regulamin zwrotów - Kupuj i sprawdź spokojnie w domu. 14 DNI NA ODSTĄPIENIE OD UMOWY BEZ PODANIA PRZYCZYNY.
Przypomnijmy sobie podstawowe prawdy naszego życia. Bóg stworzył nas, abyśmy Go uwielbiali przez ofiarę całkowitego oddania Mu siebie. Ofiara ta przynosi Bogu tym większą chwałę, im jest doskonalsza i zupełniejsza. Co za tym idzie, im cięższa jest ofiara, tym większa chwała Boża, z niej płynąca. Oddanie, nie połączone z trudem, wyrzeczeniem się i zaparciem się siebie nie przyniosłoby Bogu szczególnej chwały. Im większe jednak trudności pociąga za sobą ofiara oddania się Bogu, im bardziej wyrzekamy się w jej duchu przyjemności, uciech światowych i zaspokojenia własnych pragnień, im więcej znosimy cierpień, bólu, zniewag i przeciwności, w tym doskonalszym stopniu składamy hołd Bogu. Najwyższym zaś stopniem oddania jest poświęcenie na chwałę Bożą wszystkiego, nawet życia.
Po ponad 80 latach z radością wydajemy to pożyteczne i praktyczne dziełko… bo któż z nas nie dźwiga swojego Krzyża? Ta konkretna lektura pomoże Ci ucałować codzienny Krzyż i z pomocą Zbawiciela podążać ku Świętości.
Fragment książki:
Śledząc przebieg publicznego życia Zbawiciela możemy zauważyć, że we wszystkich Jego poczynaniach przejawia się nieograniczona moc. Nie ma rzeczy, która by dla Niego była za trudna lub za wielka. Nie ma choroby, która by była za ciężka lub zbyt daleko posunięta, aby ją mógł uleczyć. Wyswobadza ludzi nawet ze szponów śmierci. Potrafi tchnąć życie w znajdującego się już w rozkładzie trupa. Rozkazuje wichrom i falom, one zaś są Mu posłuszne. Zamienia wodę w wino. Kilkoma chlebami i rybami karmi tysięczne rzesze. Wrogowie Jego na próżno usiłują Go pojmać, On odchodzi przeszedłszy przez środek ich (Łk 4, 30) i żaden tknąć się Go nie waży. Jeden akt Jego woli wystarczy, aby Mu tłumy w Niedzielę Palmową zgotowały triumfalny pochód. I tu znowu nasuwa się pytanie: dlaczego Jezus nie zniósł raz na zawsze chorób i cierpienia? Przyszedł On przecież, aby zgładzić grzech pierworodny? Dlaczego zatem nie przywrócił nam utraconego przez pierwszych rodziców raju? Dokonał przecież tego, co było największe i najtrudniejsze: wyjednał nam znowu łaskę uświęcającą, owo donum supernaturale, »dar nadprzyrodzony«, otworzył nam bramy nieba. Dlaczego zatem nie dokonał tego, co było łatwiejsze do spełnienia, nie odzyskał dla nas darów pozanaturalnych — dona praeternaturalia, mocą których bylibyśmy wolni od pożądliwości, cierpień i śmierci?
Czy tak daleko nie sięgały już Jego zasługi? Przeciwnie! Jezus mógł to uczynić! Po milion razy zgładził winę pierwszych rodziców. Gdyby tylko zechciał, ostatnie skutki grzechu pierworodnego byłyby się rozwiały jak plewy na wietrze. Dlaczego więc nie chciał? Oto widział On inną drogę, prowadzącą do doskonałego uwielbienia Boga.
Przypomnijmy sobie podstawowe prawdy naszego życia. Bóg stworzył nas, abyśmy Go uwielbiali przez ofiarę całkowitego oddania Mu siebie. Ofiara ta przynosi Bogu tym większą chwałę, im jest doskonalsza i zupełniejsza. Co za tym idzie, im cięższa jest ofiara, tym większa chwała Boża, z niej płynąca. Oddanie, nie połączone z trudem, wyrzeczeniem się i zaparciem się siebie nie przyniosłoby Bogu szczególnej chwały. Im większe jednak trudności pociąga za sobą ofiara oddania się Bogu, im bardziej wyrzekamy się w jej duchu przyjemności, uciech światowych i zaspokojenia własnych pragnień, im więcej znosimy cierpień, bólu, zniewag i przeciwności, w tym doskonalszym stopniu składamy hołd Bogu. Najwyższym zaś stopniem oddania jest poświęcenie na chwałę Bożą wszystkiego, nawet życia.
W tym jedynie świetle możemy zrozumieć nieskończoną wartość życia i śmierci Chrystusa. Były one wyrazem najdoskonalszego poddania się woli Ojca, poddania połączonego z największymi ofiarami z własnej osobowości. Ale też nic na całym świecie nie było milsze Bogu, niż życie i śmierć Boga-Człowieka. Nie było miejsca na ziemi, które by Mu większą przynosiło chwałę i większy w Nim budziło zachwyt, niż żłóbek stajenki betlejemskiej, kiedy w nim leżał Bóg-Dziecina. Nie było miejsca, na które by Bóg spoglądał z większym upodobaniem, niż warsztat w Nazarecie, przy którym Zbawiciel rżnął i piłował drzewo. Gdy zaś Chrystus wymawiał słowa: Nie jako ja chcę, ale jako Ty (Mt 26, 39), gdy zelżony, oplwany, ubiczowany, cierniem ukoronowany, odtrącony przez własny swój lud zawisł na drzewie pohańbienia i wśród niewysłowienie okrutnych mąk wypowiedział konając: Wykonało się! (J 19, 30) — wtedy dokonał się największy i najdonioślejszy czyn, jaki świat kiedykolwiek oglądał, a chwała Boża osiągnęła najwyższy stopień, jaki mogła osiągnąć na niebie i na ziemi. Doskonalszego bowiem aktu uwielbienia nie może dziś nawet złożyć Bogu cały Dwór Niebieski wraz ze wszystkimi Aniołami i Świętymi, wraz z samą nawet Boga Rodzicielką. Toteż Bóg z najwyższym upodobaniem spoglądał wówczas na naszą maleńką ziemię, z której wzniosła się ku Niemu chwała tak wielka, że dla niej objawił gotowość przebaczenia wszystkich grzechów wszystkim ludziom i po wszystkie czasy. Uwielbienie Boga przez Zbawiciela osiągnęło najwyższy, najdoskonalszy i niedościgniony stopień nie na Taborze, górze Przemienienia, nie na Górze Oliwnej, z której Chrystus wzniósł się do nieba, nie przy uroczystym Jego wjeździe do Jerozolimy, lecz właśnie na Golgocie.
Gdyby nam więc Zbawiciel odebrał cierpienia, przeciwności, walki i pokusy, byłby nas tym samym pozbawił najcenniejszych sposobności przysparzania Bogu chwały w najdoskonalszy sposób. A przecież najważniejszym czynem, jaki możemy spełnić na ziemi jest właśnie oddawanie Bogu chwały i to chwały jak najdoskonalszej. Im zaś cięższa ofiara oddania, tym większa jest chwała Boża. Dlatego właśnie nie uwolnił nas Zbawiciel od walki i cierpienia. Uczynił to z miłości!
Dlatego zrządził, że Maryja stała pod krzyżem: uczynił to z miłości. Mógł sprawić, aby Matka Jego nie dożyła tej chwili, lub też aby w czasie ukrzyżowania przebywała w Nazarecie i dowiedziała się o nim dopiero po zmartwychwstaniu. Nie! Zbawiciel chciał, aby Maryja stała pod krzyżem i aby wraz z Nim złożyła Ojcu najdoskonalszą ofiarę poddania się Jego woli. Dlatego nie uchronił przed męczeństwem żadnego z Apostołów. Uczynił to znowu z miłości. Nie stało się to wbrew Jego woli! Zbawiciel mógł zrządzić inaczej. Lecz nie! Życzeniem Jego było, aby i oni przez śmierć męczeńską mogli zgotować Bogu najdoskonalszy hołd. Dlatego dopuścił, że nad młodym Kościołem przez wieki całe szalała burza prześladowań. Uczynił to z miłości. Pierwsi spośród zbawionych mieli uwielbić Ojca w sposób tak doskonały, w jaki nie zdołaliby nigdy tego uczynić wśród pokoju i rozkoszy raju. Dlatego wreszcie dopuszcza, że po wszystkie czasy najwięcej cierpią i znoszą ludzie dobrzy. Czyni to także z miłości, Pragnie im bowiem umożliwić składanie ofiary oddania w sposób, przysparzający Bogu tym większej chwały.
Twoje cierpienie ma sens! Niezwykle pożyteczne i praktyczne dziełko prezentujące sens cierpienia. Ta niewielka książeczka napełni Cię pokojem i pomoże odkryć sens Krzyża, który wzorem naszego Zbawiciela ucałujesz i dzięki któremu będziesz wzrastał. Dziełko stanowi część książki „W szkole Świętego Ignacego – bieg myśli ćwiczeń duchowych” autorstwa ks. Hardy’ego Schilgena TJ.