… Naturalna ciągłość liturgiczna została zerwana. Nowy obyczaj, dziś pokryty już patyną dziesięcioleci, skutecznie zasłonił przeszłość, stworzył własną „dawność”. Tym ciekawsze będzie spojrzenie na Mszę świętą panów Pasków. Tę, w której przez wieki uczestniczyli Sarmaci. Nie będzie to spojrzenie badacza liturgii ani liturgisty, lecz gawęda, która wchodzi w głąb liturgicznej materii z ciekawością, szukając zarówno Bożego piękna, jak anegdoty, zarówno poezji, jak i Prawdy. (Jacek Kowalski)
Msza święta panów Pasków to najnowsza książka Jacka Kowalskiego. Opowiada ona Mszy, której za czasów Pierwszej Rzeczypospolitej słuchali Sarmaci, właśnie ci przywołani w tytule Panowie Paskowie. Opowiada też w sposób intrygujący o miejscach w których ta Msza była sprawowana, o ich barokowych świątyniach, często stojących do dziś pośród naszych miast i wsi. Msza Panów Pasków, to tak zwana Msza trydencka, bo to właśnie w połowie XVI w. Papież św. Pius V, z upoważnienia Soboru Trydenckiego, podał całemu światu liturgię papieskiego Rzymu jako obowiązujący wzór odnowy obrzędów. Była to Msza święta nie inna niż w całym ówczesnym Kościele Powszechnym, czyli katolickim, czyli rzymskim – mówiona albo śpiewana po łacinie. Bo przecież nie było jakiejś odrębnej polskiej Mszy Świętej. Chociaż książka ta opisuje także wiele odrębności, różnych zwyczajów i praktyk, które Kościół polski zachował i rozwinął, co pozwala autorowi mówić, przynajmniej od czasu do czasu, o liturgii sarmackiej, która dawała wyraz tej najgłębszej polskiej pobożności eucharystycznej. A Sarmaci to Polacy, mieszkańcy Sarmacji, czyli Pierwszej Rzeczypospolitej, katolicy mówiący najczęściej po polsku, poddani Królestwa Katolickiego, tego Rex Ortodoxum i Antemurale Christianitatis.
Relacja z tego chwalenia Boga podczas Mszy świętej i opis świątyń są w książce w miarę szczegółowe, ale bez nadmiernej drobiazgowości. Miarę jej wyznacza swobodna forma gawędy autorskiej, ujętej jednak w pewien naukowy rygor, i odwołania do literatury przedmiotu oraz bogato ilustrowanej licznymi obrazami i soczystą anegdotą. Jeśli idzie o samą Mszę, to będziemy podążali krok po kroku. Będziemy mogli śledzić słowa i gesty, czasami nawet zapachy, dźwięki i cienie, ale też uczestników, tych przy ołtarzu i tych i w głębi kościoła, a co najważniejsze będziemy mogli wraz z autorem szukać tych wszystkich sensów i znaczeń w ramach wielkiej tajemnicy liturgicznej. Pomogą nam w tym także liczne ilustracje, zwłaszcza te z epoki, szczególnie ryciny wileńskiego jezuity Aleksandra Tarasewicza pochodzące z dzieła Fulgentego Dryjackiego SJ Skarb żywota i krwie Iezusa Pana w ofierze Mszy św. złożony, wydanego w Wilnie w 1683 r. Oczywiście ta książka ma też swój aspekt aktualny i praktyczny, bo przecież wciąż ta „Msza po staremu się odprawia”. I w związku z tym przeciętny Polak i przeciętny katolik powinien wiedzieć, czym była i jest liturgia Mszy świętej w jej kształcie klasycznym, trydenckim. Bo z tej Rzeczypospolitej, z mieszkańców-Sarmatów wywodzimy się my wszyscy, mówiący i czujący po polsku, zaś kształt naszej chrześcijańskiej wiary – choć ponadczasowej, bo Chrystusowej – po ziemsku wywodzimy od naszych sarmackich przodków żyjących na tej samej ziemi, którzy tutaj, w tych samych świątyniach, do których wstępujemy i my, chwalili Pana Boga.