Popkultura i zamęt - część I – Małgorzata Nawrocka
Pytania o popkulturę to nie są tylko pytania o granicę skandalu w sztuce, manipulacji w mediach czy ideologicznych prowokacji w życiu publicznym. To pytania o szanse obrony ostatnich bastionów cywilizacji zachodniej, która wraz z utratą respektu dla chrześcijaństwa i Dekalogu na naszych oczach podejmuje kolejne próby samobójcze.
„Popkultura i zamęt” jest książką, która we wciągającej, publicystycznej formie felietonów analizuje, jakie są tego przyczyny, jak ten proces wygląda dziś i ku czemu zmierza.
Walorem publikacji jest ustawienie się autorki w roli „dziennikarza śledczego” wobec niektórych zjawisk popkultury współczesnej i konieczna w tej sytuacji doza poczucia humoru.
(fragment)
R. R. Tolkien i „Czarna Mowa” oficerów piekła
Znani tolkienolodzy i wybitni znawcy języków literackich stworzonych przez autora na potrzeby wielkiego Universum fantasy, jakim jest „Władca pierścieni” Johna Ronalda Reuela Tolkiena, jednoznacznie wskazują na rolę wulgaryzmów u tego pisarza. Wiadomo przecież z książek Tolkiena, że Black Speech (Czarna Mowa) zwana także Dark Tongue of Mordor (Mrocznym Językiem Mordoru) była oficjalną mową piekła, znanego w tym dziele właśnie jako Mordor. Pan otchłani – Sauron, udoskonalił tę mowę, zapożyczoną od Morgotha (odpowiednik Lucyfera w powieści Tolkiena p.t. „Silmarilion”) i stworzył ją ze słów złych i wulgarnych, aby demony mogły porozumiewać się nią pomiędzy sobą, ale także, aby mogli jej używać wszyscy słudzy piekieł, zaprzedani Złu. Ambicją Saurona było rozpowszechnić ją między ludy świata, nad jakimi zapanował. Czarna Mowa funkcjonowała jednak w świecie „Władcy Pierścieni” w dwu wersjach: W czystej formie używał jej tylko Sauron oraz jego najwyżsi rangą oficerowie, tacy jak Nazgulowie czy Olog-haiowie, a w wersji pomieszanej, zabrudzonej wulgarnymi słowami ludzi oraz regionalnymi, złymi słowami zaczerpniętymi z różnych języków innych istot, używali jej zwykli orkowie, żołnierze z Barad-dur, w ostatnim okresie tolkienowskiej tzw. Trzeciej Ery.
Charakterystyczne jest, że tej Czarnej Mowy, języka Zła wymyślonego przez siebie i będącego nieprzyjemną dla ucha zbitką twardych, zgrzytliwych dźwięków, z nadreprezentacją spółgłosek, Tolkien nie używał w innych książkach, ani w wierszach ani w tekstach piosenek, jakby wyrażając w ten sposób przekonanie, że wulgarna i zła Black Speech przynależy wyłącznie do opisanego przez niego Piekła. Zwłaszcza, że sam Tolkien znał w różnym stopniu ponad 30 języków i był współautorem jednego z największych w historii słowników języka angielskiego, jego stosunek do wulgaryzmów, które potraktował jako rdzeń piekielnej mowy, godny jest odnotowania.
We „Władcy Pierścieni” Czarna Mowa nie przechodzi przez gardło żadnemu z Elfów ani żadnej innej istocie o szlachetnym sercu. Co więcej – istoty takie jak np. hobbity, mogą ją zrozumieć tylko wtedy, kiedy włożą na palec przeklęty Pierścień Władzy – królewskie insygnium Saurona, pragnącego jego mocą rządzić duszami wszystkich stworzeń i deprawować je. Zaświadcza o tym napis umieszczony na pierścieniu, oczywiście wyryty w Czarnej Mowie.
I to również jest charakterystyczne, że kiedy Tolkien zakończył wieloletnią w sumie pracę nad swoim niezwykłym fantasy, zwierzając się przyjacielowi z tego faktu napisał do niego w liście, że „Szatan został wreszcie pokonany”. W kontekście tego, że ostateczne zwycięstwo dokonało się przez zniszczenie Pierścienia Władzy opatrzonego napisem z Czarnej Mowie, można postawić tezę, że zwycięstwo nad Piekłem w projekcie literackim J.R.R. Tolkiena to również zwycięstwo nad Czarną Mową. Sądzę, że gdyby świadomość tego faktu miało dzisiaj więcej młodych ludzi, gorliwych fanów fabularium Tolkiena, może z większą ostrożnością używaliby języka, nie tonąc w wulgaryzmach jak prymitywni orkowie i nie wyrażając w ten sposób swojej agresji.