Zapomniana nowela Henryka Sienkiewicza - "Pójdźmy za Nim!"
seria: Magna carta.
Wśród wielu nowel, jakie napisał Henryk Sienkiewicz, dziś najmniej znany jest utwór „Pójdźmy za Nim!”. Ale nie dlatego, że jest to rzecz słabsza od innych, lecz dlatego, że przez cały okres PRL była to nowela przemilczana, a dokładniej mówiąc, nie była wznawiana. A przecież ten utwór przywrócić nie tylko warto, ale jest to naszym obowiązkiem.
Pierwsza połowa I wieku. Stołeczny wesoły Rzym. Egipska Aleksandria uczonych. Żydowska ponura Jerozolima. Wszechpotężne Imperium Rzymskie.
On – Kajus Septimus Cinna –rzymski patrycjusz, były żołnierz, wyrafinowany hedonista korzystający z życia; przystojny i próżny materialista poszukujący prawdy i sensu życia. Ona – Antea – córka mędrca Tymona Ateńczyka, piękna i zachwycająca posiadaną wiedzą i manierami. Porwani wzajemną miłością.
A pomiędzy nimi: okrutna i nieznana choroba; przerażające wizje istot i mroku, pełnego tajemnic i lęku; zbliżająca się nieuchronna śmierć; bezradność, strach i brak nadziei.
Sienkiewicz w krótkiej noweli kreśli poruszający obraz bezskutecznych, bałwochwalczych prób wyjścia z matni pogańskiego świata, ale także i jedynej nadziei ratunku w krzyżowanym Nazarejczyku?
"Kajus Septimus Cinna był patrycjuszem rzymskim. Młodość spędził w legionach i twardym obozowym życiu. Później wrócił do Rzymu, by używać sławy, rozkoszy i wielkiego, lubo już nieco zachwianego majątku. Użył też wówczas i nadużył wszystkiego, co dać mogło olbrzymie miasto. Noce spędzał na ucztach we wspaniałych podmiejskich willach; dni schodziły mu na szermierkach u lanistów, na rozmowach z retorami w tepidariach, gdzie prowadzono dysputy, a przy tym opowiadano plotki z miasta i świata — w cyrkach, na wyścigach lub zapasach gladiatorów — wśród lutnistów greckich, wśród wróżek trackich i cudnych tancerek, sprowadzanych z wysp Archipelagu. Krewny przez matkę sławnego niegdy Lukulla odziedziczył po nim zamiłowanie do wytwornego jadła. Na stołach jego podawano greckie wina, ostrygi z Neapolis, koszatki z Numidii i tłuste szarańcze, duszone na miodzie z Pontu. Wszystko, co posiadał Rzym, musiał posiadać i Cinna, począwszy od ryb z Morza Czerwonego aż do białych pardw znad brzegów Borystenu. Używał on jednak nie tylko jak żołnierz, który szaleje, ale jak patrycjusz, który przebiera. Wmówił w siebie, a może i wzbudził zamiłowanie do rzeczy pięknych: do posążków, wydobywanych ze zgliszcz Koryntu, do epilychniów z Attyki, do waz etruskich lub sprowadzanych z mglistego Sericum, do mozaik rzymskich, do tkanin znad Eufratu, do arabskich wonności i tych wszystkich osobliwych drobiazgów, które wypełniały czczość patrycjuszowskiego życia. Umiał też o nich rozmawiać, jak znawca i miłośnik, z bezzębnymi starcami, którzy przyozdabiali do stołu łysiny w wieńce z róż, a po ucztach żuli kwiat heliotropu, by oddech płuc uczynić wonnym. Odczuwał również piękność Cyceronowskiego okresu, wiersz Horacego lub Owidiusza. Wychowany przez retora Ateńczyka, mówił biegle po grecku, umiał na pamięć całe ustępy z Iliady i w czasie uczt mógł śpiewać tak długo pieśni Anakreonta, dopóki się nie spił lub nie ochrypł. Przez swego mistrza i innych retorów otarł się o filozofię i zapoznał się z nią o tyle, że rozumiał architekturę różnych umysłowych gmachów, powznoszonych w Helladzie i Osadach; rozumiał i to również, że wszystkie leżały w gruzach. Znał osobiście wielu stoików, do których żywił niechęć, uważał ich bowiem raczej za partię polityczną, a prócz tego za tetryków, przeciwnych wesołemu życiu. Sceptycy zasiadali często przy jego stole, obalając między potrawami całe systemy i głosząc, przy kraterach napełnionych winem, że rozkosz jest marnością, prawda czymś niedoścignionym i że celem mędrca może być jedynie martwy spokój."
(Fragment Rozdziału I - Pójdźmy za Nim!)
Test
Test