

Po wielu trudach z jej wydaniem trafia do Waszych rąk dzieło Hugo Wasta, pod tytułem Złoto. Jedna z trzech książek, które przekreśliły dorobek tego argentyńskiego pisarza na dekady. Mimo, że okrzyknięty największym hiszpańskojęzycznym autorem początków ubiegłego wieku (na jego koncie kilkadziesiąt tytułów!) Wast znika z publicznej przestrzeni prawie całkowicie. Prawie, bo wyciągany jest jedynie jako antysemitnickie monstrum do straszenia niepokornych.
Złoto - opowieść o żydowskich biznesmenach. Przeplatana sensacyjnym wątkiem produkcji złota. Jak to? Produkcji złota?! W rzeczy samej. Czy pasja wsparta odpowiednimi środkami może przełamać bariery niemożliwego?
Jednakże gwoździem do trumny kariery Wasta okazuje się miecz. Katolicki miecz, który przeszywa żydowską duszę.
“… – Chrześcijanie mają rozum zwierzęcy. Nie byli zdolni wynaleźć pieniądza własnego, byli bowiem naszymi niewolnikami. Nawet we własnych książkach ekonomii politycznej przyjęli, że miarą wszelkich produkowanych przez nich towarów, są inne towary, których nie posiadają i których wartość określa codziennie nasza giełda w Londynie.”
“… – To, że ty, Żytyński, obniżysz kiedyś cenę zboża, wcale nie zobowiązuje Gutgolda do zniżki cen piwa, ani Wolko do zniżki cen wełny. Kiedy jednak Rheingold podniesie wartość złota, w jednej chwili to się odbija na wszystkich towarach, za które płaci się złotem.”
—fragmenty
„Nieśmiertelny bożek naszych czasów”, czyli tytułowe Złoto. To jemu mają potajemnie oddawać cześć Żydzi przedstawieni w powieści. Akcja utworu krąży wokół tego jasnego kruszcu, który jest jakby osią działań bohaterów, grup, narodów. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że chodzi wyłącznie o złoto. Tutaj chodzi o brak wiary i bezbożność prowadzącą w coraz to większą ciemność, a nawet obłęd…